poniedziałek, 23 kwietnia 2007

Na rozstaju dróg

Drogi Księże,
Wyobrażam sobie, że czytał Ksiądz tekst ks. de Cacqueray: „Ksiądz Philippe Laguérie na rozstaju dróg”, który ukazał się na oficjalnej stronie FSSPX, z datą Niedzieli Dobrego Pasterza...

Mógłby Ksiądz nam powiedzieć jaka była Księdza reakcja w obliczu tego tekstu, oraz to, co powinniśmy o nim myśleć. Opłakuję te męczące potyczki, mając chęć na zacytowanie Ewangelii: „jeżeli składasz dar na ołtarzu i gdy wtedy sobie przypomnisz, że twój brat ma coś przeciwko tobie, zostaw swoją ofiarę i pójdź najpierw pojednać się z twoim bratem; wtedy przyjdziesz złożyć swoją ofiarę.”

Zapewniamy o modlitwach
Dr Marguelles- Bonnet
56400 Le Bonot



Szanowny Panie Doktorze,

pyta mnie Pan o moje zdanie na temat ataku x. de Cacqueray na Instytutu Dobrego Pasterza? Oto ono:

1) Petitio ad principium

Jego myśl przewodnia opiera się na sylogizmie równie prostym, co fałszywym: wszyscy, którzy „pojednali” się z Rzymem weszli na drogę, jednym słowem, ku pozycji, na widok której przeciera się oczy (chodzi również o dłonie). IBP pojednało się z Rzymem, więc zaraz powie coś takiego, iż będziemy mogli zacierać ręce, przepraszam, oczy1.

Proszę nie szukać logiki w tym sylogizmie, który jest całkowicie zależny od psychologii. Oto równie prosty, co ekstrawagancki przykład: Kura, która chce przejść przez drogę krajową bez wątpienia zostanie rozjechana. Kura, która przechodzi przez drogę krajową rozpoczyna od zygzakowania. Więc, kura, która zostanie rozjechana rozpoczyna od zygzakowania. Więc ta kura musi dać się rozjechać. Bez wątpienia jest to wynikiem tego, iż podjęła chęć przejścia drogi krajowej. Więc kura ta zygzakuje. CBDO.

2) Prawowity czy nie?

Można x. de Cacqueray wyjaśniać dwa znaczenia słowa „prawowity”, takie, jakie podaje je pierwszy lepszy słownik, a które może zrozumieć uczeń kończący szkołę podstawową: niczemu to nie służy. Kontynuuje on, z niejasnych powodów, wkładać w usta IBP słowa iż NOM jest prawowity w swojej istocie, podczas gdy my mówimy, iż jest on prawowity w jego promulgacji, we władzy tworzenia takich aktów, jaką ma Kościół. Serdecznie dziękuję x. de Tanoüarn za to, że sprecyzował iż ci, którzy podważają ten punkt nie mają nic do robienia w Kościele: jest to sama prawda. Podważanie owej władzy Kościoła jest definicją schizmy. Pozycja IBP jest więc jasna: nieprawowitość NOM w jego zawartości i prawowitość (czy też legalność, wychodzi na to samo) w jego promulgacji i zasadniczej władzy Kościoła do czynienia takich aktów. Do czasu, do kiedy x. de Cacqueray będzie odmawiał uznania owej pozycja, takiej, jaka ona jest, a nie takiej, jakiej on by chciał, jest on po prostu podejrzany od schizmę. Nasi czytelnicy muszą zrozumieć, że nie chodzi o bizantyjskie utarczki na temat płci aniołów: chodzi o naszą teologalną przynależność do Kościoła Chrystusowego. W rzeczywistości, x. de Cacqueray jest na rozstaju dróg.

3) Niewierność?

Jest oczywistym iż taka była opina prałata z Ecône2. Ostrość jego krytyk na temat sedna reformy nigdy nie wciągnęła go do podważania władzy Kościoła w tej dziedzinie. Dzięki Bogu. Jego porównania (nie zaś tok rozumowania) NOM z kultami schizmatyckimi miały na celu wyłącznie wykazanie jednej rzeczy: ryt może być ważny, a mimo tego niebezpieczny dla wiary. Lecz gdy x. de Cacqueray buduje swoją odmowę adorowania Postaci Eucharystycznych pochodzących z NOM na tym, iż kult oddawany w ten sposób Bogu jest kultem schizmatyckim, to oddala się on nie tylko od abpa Lefebvre, lecz od całej teologii katolickiej. Dzięki temu rozumiemy dlaczego „prawowity”, które było jedynym poprawnym słowem w tamtym czasie, w takim znaczeniu, w jakim go rozumiemy teraz, tak bardzo mu przeszkadza... jest to nic innego jak wymówka, aby zmusić nas do powiedzenia go w tym znaczeniu, którego nie użyliśmy!

4) Wierność

Nikt, dosłownie nikt, nie może sobie przywłaszczać abpa Lefebvre. Jeżeli moje przywiązanie doktrynalne i synowska pobożność względem biskupa, który mnie święcił, komuś przeszkadzają, to jest mi przykro z ich powodu, lecz ja z tego powodu się nie zmienię. Owo przywiązanie jest takie, iż zawiera ono w sobie również ciągłe ostrzeżenia arcybiskupa na temat jego całkowitej i stałej odmowy uważania siebie samego za szefa tradycjonalistów, jedyny punkt odwołania, swojego rodzaju guru. Powtarzał to nam tysiące, tak, tysiące razy! Chcieć rozwiązywać dzisiaj wszystkie problemy teologiczne za pomocą samych cytatów z Założyciela, często źle zrozumianych, pozwalałoby naszym czytelnikom wierzyć, iż jest on jedynym punktem odniesienia prawdy i fałszu w teologii, co na pewno musiałoby spowodować iż obracałby się on we własnym grobie! „Jeżeli to za mną idziecie, to idźcie sobie! Każdy z nas słyszał to zdanie z częstotliwością proporcjonalną do jego starszeństwa. Najmniej „lefebrystyczny” ze wszystkich ludzi był bez wątpienia abp Lefebvre, zaś nazywanie siebie „lefebrystą” kiedy się tego nie zrozumiało jest zwyczajnym nadużyciem. Jestem rozczarowany, ale nie jestem w stanie wszystkich zadowolić naraz: tych, którzy podważają moją wierność, jak i tych, którzy mi ja zarzucają; tych, którzy ją uznają, jak i tych, którzy chcieliby, abym jak najszybciej się od niej oddalił dla dobra sprawy. Co się zaś tyczy pozycji IBP, od tej chwili chcielibyśmy, aby zostawiono to mojej trosce, jak i trosce wspierających mnie dwóch asystentów. Udzielam odpowiedzi na poważne pytanie czytelnika dotyczące kultu Najświętszego Sakramentu, zaś x. de Cacqueray czyni z niej atak na Bractwo, aby przy okazji zaatakować IBP. Mam wiele szacunku dla osoby i funkcji x. de Cacqueray, lecz wydaje mi się, że ma dostatecznie dużo pracy nad określeniem pozycji Bractwa Świętego Piusa X zanim zacznie zajmować się określaniem naszej.

Przypisy:

1 W języku francuskim wyrażenia „przecierać oczy” i „zacierać ręce” używają tego samego czasownika – gra słów nie do oddania w języku polskim (przyp. tłum.).

2 Chodzi o abpa Marcela Lefebvre (przyp. tłum.).