wtorek, 3 lipca 2007

Rola świeckich w apostolacie

Dobry wieczór księże.

Pielgrzymując w kierunku Chartres, niespodziewanie spotkałem przyjaciela, ani katolika, ani ochrzczonego. Tak się składa, że nie był to jego pierwszy kontakt z Kościołem, a w szczególności z Tradilandem. Rozmawialiśmy więc, o przyjęciu jakie otrzymał.

Tak się złożyło, że jeśli kapłani i zakonnicy (szczególnie w Riaumont i w Morgon), przyjęli go nie stawiając pytań, to napotkani świeccy, w dobrej intencji, próbowali zmusić go do nawrócenia.

To skłoniło mnie do postawienia sobie pytania o sposób w jaki świeccy powinni angażować się w apostolat. Istotnie, znając mojego przyjaciela, naznaczyła go postawa księży i zakonników poprzez ich doświadczenie i kapłańską łaskę, oraz ta niezręcznych świeckich. W jaki sposób więc my świeccy, mamy współuczestniczyć w apostolacie?

Dziękując księdzu,
Wincent Flutet
Paryż

Drogi Panie,

Nie ma jakiegoś "sposobu" na duszpasterstwo czy to u kapłanów czy świeckich. Niewątpliwie kapłan ma bezpośrednią przewagę co do mowy o Bogu, o Jezusie Chrystusie, łasce, Ewangelii. Jego formacja teologiczna, synteza doktrynalna, intymna znajomość Chrystusa i jego rekomendacja przez Kościół (jego sutanna także) są atutami, którymi nie dysponują świeccy.

A jednak! Stwierdzamy, że ten świecki czyni cuda a ten kapłan strasznie zawiódł a nawet odstrasza wszystkie dusze które się do niego zbliżają! To świadczy o tym, że muszą być inne powody sukcesu lub porażki. Po pierwsze jest modlitwa: zajmowanie się duszą bez nadprzyrodzonego wsparcia, jest walką kogutów a powiedziałbym nawet świętokradztwem. Konkretnie, jest dobroć, ta prawdziwa dobroć, która nie szuka swego, pokazania się, usprawiedliwienia, swojej teorii, lecz tylko samego dobra tego, którego się spotkało.

Większość ludzi, którzy mówią, także a nawet przede wszystkim ci którzy zajmują się prawdą, mianowicie szukają dla siebie przyjemności, pragną sobie ulżyć przedstawiając się jako bohatera: to nie wydaje żadnego owocu. Przeciwnie, gdy ktoś czuje że jest kochany, (i tu nie można oszukać czy użyć zastępnika) otwiera swój umysł i powoli staje się chłonny prawdy. Tak to już jest: ludzie zostali stworzeni przez miłość i dla miłości zatem gdy się ich kocha (nie twierdze, że gdy mówi się to w taki sposób jaki teraz to czynię) rozumieją to instynktownie. W przeciwnym przypadku tracimy nasz czas.

No i jest oczywiście ten dynamizm, ta iskra, nierównowaga pchająca do przodu, które odbiegają od banału, monotonii i smutku, to znaczy od grzechu. Gdybym jednak miał dać jakąś radę co do duszpasterstwa to powiedziałbym tak: rozpocznijcie od kochania ludzi, na tym etapie na którym są (czasami są bardzo nisko i będziesz musiał się biedaku pobrudzić) a być może otworzą się na was w pewnych obszarach. Na tym etapie świeccy niczym nie ustępują kapłanom a łaski otrzymane w zupełności im wystarcza. Było mi w życiu chrzcić wielu dorosłych. Wszyscy potwierdzali co najmniej dwa elementy, które są nie do obejścia. Po pierwsze jakaś dobra dusza stanęła na ich drodze (zawsze świecka osoba), po drugie rozpoczęli się modlić na poziomie przy najmniej podstawowym.

Ten drugi warunek zawsze wydawał mi się najbardziej namacalnym dowodem istnienia Boga. Gdy największy z nędzników zwraca się do Boga, Bóg mu odpowiada i go podnosi. Na centralce numer telefonu do Boga jest zawsze dostępny! Nawracamy się na kolanach, niezależnie od tego jakiego żeśmy spotkali dobrego samarytanina. (choć niezbędnego).