Na początku, proszę być pewnym, że mój list nie jest ani pułapką, ani nie jest powodowany złośliwą, wsteczną myślą! Jest to po prostu refleksja młodego katolika, bardzo przywiązanego do Tradycji i młodego ojca rodziny, niepewnego o przyszłość swoich dzieci...
Moja refleksja jest następująca:
Wydaje mi się, że problem Tradycji nie ogranicza się wyłącznie do Mszy (to byłoby zbyt proste).
Wręcz przeciwnie, wydaje mi się, że Tradycja to przede wszystkim walka przeciwko Soborowi Watykańskiemu II i jego ciężkim błędom!
Arcybiskup Lefebvre mawiał: „ … ten Kościół soborowy jest Kościołem schizmatyckim, gdyż zrywa z Kościołem katolickim wszech czasów. Ma swoje nowe dogmaty, swoje nowe kapłaństwo, swoje nowe instytucje, swój nowy kult, dawno potępione przez Kościół w licznych dokumentach oficjalnych i definitywnych... Ten Kościół soborowy kroczy ścieżkami, które nie są ścieżkami katolickimi; one prowadzą po prostu do apostazji...”
Moje pytanie jest następujące:
Nie sądzi Ksiądz, że przyjmując nowy sobór zaprzestaję Ksiądz walczyć o Tradycję? Nie sądzi Ksiądz, że jest to zaniechanie w obliczu tej trudnej, lecz wspaniałej bitwy o Kościół?
Nie sądzi Ksiądz, że zdradza Ksiądz swoje trzydzieści lat walki o Tradycję, dostosowując się do Kościoła soborowego?
Z góry dziękuję za Księdza odpowiedź i światło, które w tym temacie Ksiądz mi przyniesie.
Proszę być pewnym moich modlitw.
Proszę przyjąć, Szanowny Księże, zapewnienia o moich uczuciach pełnych szacunku.
Louis d'Ogny
Szanowny Panie,
nie podejrzewam Pana w ogóle o jakąkolwiek złośliwość i Pańskie słowo mi wystarczy w tym względzie. Jest Pan za to bardzo źle poinformowany; bez tego nie mógłby Pan napisać, że akceptujemy sobór. Gdzie Pan to przeczytał? Kto Panu to podszepnął? Tymczasem wszystkie nasze deklaracje, oficjalne dokumenty i ten blog mówią Panu o czymś przeciwnym … bardzo to dziwne, mimo wszystko, i zastanawiam się, jakim wpływom musi Pan ulegać.
Zdanie abp. Lefebvre’a, na które się Pan powołuje, jest prawdziwe jako stwierdzenie faktów. Ten prąd zajadłych modernistów, który wdarł się do Kościoła wykorzystując sobór, popchnął miliony dusz w kierunku cichej apostazji. Tak, to wszystko jest prawdą, przerażającą prawdą.
Lecz teraz pora, bym ja postawił Panu pytanie. Czy istnieje kościół soborowy? Jeśli tak, proszę mi go zdefiniować teologicznie. Jakie są kryteria przejścia od kościoła soborowego do Kościoła Katolickiego, który – jak Panu wiadomo – założył Nasz Pan Jezus Chrystus przed około dwoma tysiącami lat? Czy ten ostatni istnieje obecnie? Kim są jego biskupi? Kim jego papież?
Wypadało, jak Pan widzi, żeby jakiś biskup katolicki miał odwagę i łaskę zahamowania tego szaleństwa, które udzieliło się duchowieństwu w latach 60 i 70-tych. On to czynił, i to dobrze, aż do końca. W tym szczególnym wypadku jego charyzma odeszła wraz z nim, nawet jeśli są tacy, co jej nie mają, a zabierają się do głoszenia słów, które brzmiały dobrze tylko w jego ustach. Uczniowie Jana Chrzciciela wątpili i ten głos Słowa nie miał następcy. Nie wypełnia się miejsca po Mojżeszu, po Samuelu, po Dawidzie (nawet jeśli się nazywa Salomonem), po świętym Pawle (nawet jeśli się nazywa Tymoteuszem), po Joannie D’Arc, czy świętym Wincentym Ferrier… Chcieć zatrzymać bieg rzeczy przez tego typu próby, jest przeciwne Bożemu planowi i mądrości, po prostu.
Ale uwaga, jest coś poważniejszego. Wola odnowienia teologii katolickiej przez opieranie się na zachowaniu jakiegoś świętego, jest już nie tylko nostalgicznym spojrzeniem, lecz może stać się doktryną heretycką, zachowaniem schizmatyckim. Co do łaski skutecznej, Janseniusz i Saint Cyran mieli rację wbrew ówczesnym jezuitom dlatego, że byli oni tomistami. Czy z tego powodu pójdziemy dalej i usprawiedliwimy traktat o częstej komunii, fanatycznych jansenistów z Saint Medard, szaleństwa Quesnela i rewolucjonistów z 89, w połowie jansenistów? Nawet jeśli cud świętego ciernia miałby być autentyczny… Zeloci otaczający pierwszego biskupa Jerozolimy byli wierni aż do śmierci tego sławnego „kuzyna” Pana i niezaprzeczalnych apostołów; ale stali się dobrze znaną sektą polityczno-religijną, nazareńczykami, która kilka wieków później będzie u początków islamu… Od przykładów tego rodzaju roi się w historii Kościoła, kiedy to charyzma bohatera, który odszedł, ustępuje miejsca heterodoksyjnemu majsterkowaniu. Chyba że schroni się pod skrzydła Magisterium Kościoła.
Kończąc – zdaje się Pan mówić, że rezygnujemy w obliczu zła, przechodząc po prostu do obozu wroga. Oczywiście, ciągle to założenie, gdy mowa o soborze, podczas gdy obdarza nas Pan zaufaniem, jeśli chodzi o Mszę. Odpowiem na to, że w wojnie pozycyjnej, jaka wydaje się Panu jedynie możliwa, jest dużo więcej lenistwa i strachu niż w ofensywie dążącej do wyprostowania linii frontu, odzyskania terenu i uczynienia dzisiejszych nieprzyjaciół przyszłymi przyjaciółmi. Tutaj trzeba odwagi, uporu, wyzbycia się strachu i – jak się dobrze zastanowić – dużo większej wierności. Oto, co trzeba przekazać Pańskim dzieciom; u nas nazywa się to duchem misjonarskim, który był drogi abp. Lefebvre’owi.
Pozostaję złączony w modlitwie w Panu Naszym, życzę radosnych świat Wielkanocnych.